Youthfolklore

Pogrzeb

W kulturze ludowej na naszym terenie śmierć była wyobrażana jako postać kobiety ubranej w białą szatę, z kosą1. Jeśli śmierć następowała przedwcześnie (dotykała dziecka lub osoby młodej) nazywano ją ślepą. Natomiast od starszych osób tradycja wymagała przygotowania się do śmierci – naszykowania ubrania i butów, wyboru miejsca pochówku i poinformowania o tym najbliższych. W chwili agonii należało ulżyć umierającemu i ułatwić jego duszy drogę w zaświaty. Z tego powodu kładziono go na słomie (bliżej ziemi), otwierano okna, drzwi i skrzynie (aby na zasadzie działania magicznego ciało ludzkie też się „otworzyło” i wypuściło duszę) i wkładano w ręce umierającego świecę gromniczną (aby oświetlał sobie drogę po śmierci). Modlono się wtedy za tę osobę, jednak w odrębnym pomieszczeniu. Nie można było także płakać i lamentować przy umierającym, aby nie utrudniać chwili śmierci.

Po śmierci następował już natomiast lament – zaczynano głośno opłakiwać zmarłego i śpiewać pieśni lamentowe, co miało szerokie znaczenie. Po pierwsze pomagało domownikom wyrazić emocje i poradzić sobie ze stratą, z drugiej strony czynność ta pełniła rolę informacyjną dla całej wsi, o wydarzeniu w danym domu. Pod kątem magicznym lamenty miały ułatwić pośmiertną drogę duszy zmarłego, a domowników uchronić przed powrotem duszy i gnębieniem żywych. Jest to charakterystyczna forma, występująca tylko na wschodzie Polski, ze względu na przejęcie od kultury Rusinów. Wg informatorki2 (Anna Łania, ur. 1935) „teraz już nie ma lamentów, bo teraz już każdy płacze kulturalnie. Kiedyś to był lament. Pisk. Krzyk. (…) Wydziwiali. No, najbliższa rodzina, bo obcy nie lamentowali. Na cmentarzu, w domu.” Lament, choć był ułożony na ściśle określonym schemacie, i zawierał powtarzające się, ustalone zwroty, za każdym razem miał niepowtarzalną formę, a „wszelkie próby skłonienia informatora do powtórzenia lamentu w tej samej postaci są zawsze zawodne”.


Po śmierci członka rodziny następowało przygotowanie do pogrzebu – zarówno zmarłego jak i członków rodziny i domu. W domu należało zatrzymać zegary (gdyż dla zmarłego zatrzymał się czas) i zasłonić lustra (a w późniejszych czasach także telewizor), aby nie odbiły śmierci i nie spowodowały kolejnego zgonu. Domownicy przywdziewali żałobne – czyli ciemne ubrania. Osobę zmarłą myto (wodę po tym obmyciu należało wylać „w miejsce, gdzie nikt nie chodzi”), i ubierano, w zależności od wieku. Osoby starsze ubiera się do tej pory ciemno, w ubrania przygotowane wcześniej. Młodych ludzi ubiera się jak do ślubu: kawalerów w garnitury, a dziewczęta w suknie ślubne. Dzieci ubierane są w jasne, nowo kupione ubrania. Do trumny wkłada się poświęcone przedmioty – różaniec, obrazek święty, książeczkę do nabożeństwa. Niegdyś wkładano także zioła poświęcone w Boże Ciało lub Święto Matki Boskiej Zielnej1. Zmarły przebywał przez około 3 dni w domu, położony był w najważniejszym pomieszczeniu (nigdy w kuchni) i odwiedzany przez rodzinę, znajomych i sąsiadów. Czuwanie przy trumnie trwało cały czas, również nocą.


Przed pogrzebem wynoszenie trumny z domu zawsze odbywa się „nogami do przodu” (aby zmarły nie powrócił). Trumną stukano trzy razy w próg, jako pożegnanie zmarłego z domem. W czasie wyniesienia trumny otwierano również drzwi budynków gospodarskich, aby zwierzęta mogły pożegnać swojego opiekuna. Następuje przejście do kościoła (lub kaplicy cmentarnej), a następnie pogrzeb. Cały ten czas jest wypełniony śpiewem. Muzyka instrumentalna (z wyjątkiem organów w kościele) pojawiała się jedynie na pogrzebach muzyków, gdzie znajomi muzykanci przygrywali zmarłemu koledze. Po pogrzebie przygotowywana jest stypa – poczęstunek organizowany przez rodzinę, w czasie którego wspomina się zmarłego. Atmosfera na stypach zazwyczaj jest pogodna. Żałoba była określona długością, w zależności od stopnia pokrewieństwa. Tradycja nakazuje dbania o grób członka rodziny, oraz zamawiania mszy w jego intencji (np. w rocznicę urodzin czy imienin).