Po powrocie z kościoła orszak weselny udawał się z powrotem do domu panny młodej. Tam młodzi byli witani przez rodziców, już jako małżeństwo. Matka i ojciec wychodzili przed próg domu z chlebem, solą i wódką i częstowali młodych. Matka przy tym mówiła i pytała córkę: „Witam was chlebem i solą, zgadzajcie się z Bożą wolą. Chleb, czy sól, czy pana młodego?” a młoda odpowiadała: „I chleb, i sól, i pana młodego, żeby robił na niego”. Następnie państwo młodzi częstowali się chlebem maczanym w soli, wypijali wódkę i wyrzucali za siebie kieliszki, a ich stłuczenie oznaczało przyszłe szczęście. Po wejściu do domu następował poczęstunek – krojono chleb, podawano bigos i inne proste, tradycyjne potrawy. W czasie całego wesela przyśpiewywano się, często humorystycznie lub nawet obraźliwie opisując poszczególne osoby, mawiano: „Proszę się nie gniewać, bo to na weselu można różne śpiewać”. Przykłady takich przyśpiewek:
„Te nase druhnicki, oj to tak spoważniały,
uoj dać jam z kopa jajów, oj to by wysiedziały.”
„Starościna jidzie miedzo
komary jej tyłek jedzo,
a starosta jidzie bruzdo
ji uogarnia tyłek rózgo”.
„Nasza kucharecka kapuścina warzy,
sama się upasła, co już ledwo łazi.
Kucharecko, lepi gotuj,
nie jidz mięsa,nie daj gniotów.”
Oprócz przyśpiewek prześmiewczych właściwie każda czynność, nawet najdrobniejsza, była wywoływana lub opisywana śpiewem, np. ”Starszy drużebko, chodźże powoli, podajże nam, podaj, do kapusty soli.” Po posiłku przenoszono się do stodoły, ewentualnie do sąsiada lub wynoszono z izby stoły i następowała zabawa taneczna. Tradycyjnie rozpoczynał ją starszy drużba ze starszą druhną. Na przemian następujące poczęstunki i tańce trwały kilka dni. Po 2-3 dniach uczty w domu młodej chorąży używając rózgi weselnej ogłaszał przenosiny (inaczej nazywane przedany, zawoje)1. Młoda żegnała się ze swoim domem, na wóz pakowano jej posag. Goście od strony młodego zabierali przy tym jak najwięcej rzeczy, aby wzbogacić nowe małżeństwo. Wg podań Heleny Kawy (ur.1915): „A te goście wszystkie, co byli z jego strony, jak ona szła do niego, to trza było tak pilnować. Bo tak co było na stole, co było na ścianie, co było w komorze, aby tylko dopadli. Czy na podwórzu, czy kura, czy prosie, czy grabie, czy motyka, wszystko łapali i za panem młodym. Już jak co złapali, to przepadło.” Młodej śpiewano specjalne pieśni, do wsiadania na wóz, np.:
„Węder, Kasiuniu, węder,
uod mamusinych węgieł.
Połóż kljucze na stolje,
już to rzędy nie twoje.
Już żeś się narządziła,
kljuczami nadzwoniła.”
„Oj siadaj, siadaj, zakochanie moje,
już to ni pomoże to płakanie twoje,
Już ten płacz twój nie pomoże,
zaprzęgnięte konie w wozie,
już musisz siadać.
Ach, rada by ja z wami usiadała,
jeszcze swoji mamie ni podziękowała:
Dziękuje ci, moja matko,
żeś mnie wychowała gładko,
teraz ni będziesz.”
Po przyjeździe do domu młodego, nowożeńcy także byli witani chlebem, solą i wódką, a po wejściu do domu musieli z chlebem obejść trzy razy stół, a następnie go położyć na nim. Oznaczało to, że będą już teraz sami na chleb pracować i nigdy nie zabraknie go w ich domu. Wtedy na nowo następowało ucztowanie i zabawa.