Tańce obrzędowe, jak sama nazwa wskazuje, pojawiały się w czasie obrzędów. Do dnia dzisiejszego zachowały się tylko szczątkowe informacje, urywki na ten temat.
Najdłużej zachowanymi tańcami obrzędowymi były tańce weselne. Pierwszym tańcem w czasie wesela był taniec starszych drużbów lub starostów. Tak naprawdę, były to postaci na weselu dużo ważniejsze rangą niż sama para młoda i to do nich właśnie należało rozpoczęcie zabawy tanecznej. Jednak sam taniec drużbów miał charakter zabawowy, a nie obrzędowy. Mówiąc o tańcach obrzędowych – nie mówimy o zabawie tanecznej, a o specjalnych, mistycznych znaczeniowo tańcach. I taki właśnie pierwszy taniec wesela pojawiał się bardzo wcześnie, bo przed rozplecinami (ścięciem włosów) i wyjściem panny młodej z domu. Młode druhenki obtańcowywały pannę młodą dookoła, w ten sposób żegnając ją ze stanem panieńskim i życząc jak najlepszego życia jako mężatka (bardzo ważna jest tu symbolika koła). Sam taniec odbywał się często do samego śpiewu, wedle słów np. „Zatocyła sie cerwuno wisienka w poprzecki, tak się tocyły do panny młodyj druhnicki”.
Kolejny taniec pojawia się już na uczcie weselnej, w czasie wprowadzenia ciasta obrzędowego – korowaja. Korowaj był niesiony przez starostę lub starszego drużbę, który musiał z nim tańczyć w czasie przenoszenia, co również można potwierdzić słowami pieśni:
„Druzba korowaj niesie, pod korowajem krzesie, pod korowajem krzesie,
nózkami, ostrózkami, carnemi bucikami, carnemi bucikami.”
(Krzesanie jest to specyficzny ozdobny krok taneczny). W regionie lubelskim najbardziej znanym tańcem weselnym jest mach – nie wykonywano go nigdy w innych okolicznościach, a do tańca mogły stanąć tylko najważniejsze postaci na weselu: starostowie, starsi drużbowie, państwo młodzi i rodzice. Jest to taniec popisowy i „pozdrawiający” – w jego czasie tancerze kłaniają się sobie i pokazują swoje umiejętności wszystkim obecnym. Ostatni z obrzędowych tańców weselnych miał miejsce po oczepinach. Był to ostatni taniec, który można było zatańczyć z panną młodą, bez pytania pana młodego o zgodę. Każdy kolejny taniec wymagał już pozwolenia od jej męża. Taniec ten był zwyczajowo oberkiem, jednak trwał wyjątkowo długo, nawet ponad godzinę, dlatego w takich sytuacjach melodie były zmieniane i grano także „dla odpoczynku młodej” walczyki lub suwaki. Za taniec oczepinowy należało zapłacić, były to tak zwane „pieniądze na czepiec” – zakup odpowiedniego nakrycia głowy dla mężatki. Do tańca podchodziły zarówno kobiety jak i mężczyźni, a drużbowie w między czasie poganiali niechętnych gości specjalnymi przyśpiewkami, np.:
„Macie jej doć, to jej dojta, po kuntach sie nie chowojta,
trzeba jej dać, nie załować, na cepecek podarować.
jak kto nie ma niech pozyco, bo u nas to taki zwycoj,
trzeba jej dać, nie załować, na cepecek podarować”.
Oprócz wesela tańce obrzędowe występowały z pewnością także w czasie dożynek i prac rolnych. Można tu wymienić na przykład obtańcowanie snopu zboża, pozostawionego na polu po żniwach, co miało zapewnić urodzaj i bezpieczeństwo plonów w następnym roku. Znów jako wróżba pomyślności pojawia się tutaj taniec po obrysie koła. Z pewnością występował też taniec, który miał na celu zapewnienie obfitych zbiorów, gdy te powoli rosły; a dowód na jego istnienie przetrwał w dziecięcej zabawie „konopie”:
„Zabawmy sie w konopie, konopie,
bo dziś małe są snopie, bo dziś małe są snopie,
mało nas, mało nas, a ty miła chodź do nas,
mało nas, mało nas, a ty miła chodź do nas.”
Tańce obrzędowe z pewnością występowały również w innych momentach życia, niestety jako element mistyczny i pogański, zostały dość szybko zwalczone przez kościół. Dziś ich pozostałości możemy doszukiwać się głównie w tekstach przyśpiewek.